Protezy przestały być dziś luksusem. Niektóre z nich refunduje NFZ

Dr Wanda Barańska-Satora: – Znakomita większość osób po 60. roku życia, jeśli nie ma własnych zębów, nosi uzupełnienia protetyczne. Ten stan jest niewątpliwie wynikiem większej dbałości o higienę jamy ustnej.

Widok starszej cioci czy wujka z brakami w uzębieniu staje się coraz rzadszy. Czy kondycja zębów polskich seniorów poprawiła się w ostatnich dekadach?

Z radością muszę powiedzieć, że tak. Rzeczywiście nie widuje się prawie ludzi, którzy chodzą z jednym czy dwoma zębami, znakomita większość osób po 60. roku życia, jeśli nie ma własnych zębów, nosi uzupełnienia protetyczne. Ten stan jest niewątpliwie wynikiem większej dbałości o higienę jamy ustnej.

Odpowiednia higiena jest najlepszym sposobem, by jak najdłużej zachować własne zęby?

Można tak powiedzieć, z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek to przyzębica, zwana też zapaleniem przyzębia – choroba, na którą nie znaleziono jeszcze leku. Wynika ona z zapalenia dziąseł i rozwija się w przestrzeniach międzyzębowych, gdzie trudno dotrzeć ze szczoteczką i gdzie szczególnie łatwo mnożą się bakterie. W zainfekowanym dziąśle odsłaniają się szyjki zębowe, dochodzi do rozchwiania zębów, a w konsekwencji – do ich wypadania. Najgorsze, że nie dotyczy to wyłącznie chorych zębów, ale także tych zdrowych.

Jedną z odmian przyzębicy jest paradontoza, być może pod tą nazwą jest ona lepiej znana pacjentom. Lekarze wciąż dyskutują na temat przyczyn tej choroby. Na pewno możemy powiedzieć, że w jej przypadku zależność od higieny nie jest tak oczywista jak w przypadku próchnicy. Tym ważniejsza staje się więc kontrola stomatologiczna: kiedy tylko niepokoi nas ból dziąsła, jego opuchnięcie lub zsinienie, a nawet przykry zapach – warto przyjść do dentysty.

W przypadkach innych niż przyzębica do usunięcia zęba dochodzi dziś o wiele, wiele rzadziej, niż to bywało przed kilkoma dekadami. W tej chwili jesteśmy w stanie wyleczyć prawie każdego zęba, od korzenia po koronę. Rozwinęły się nowe metody, mamy lepszy sprzęt, leki, materiały stomatologiczne, ale także pacjenci przychodzą dziś do stomatologa z zębami w lepszym stanie niż przed laty, a takie zęby łatwiej uratować. To właśnie zasługa większej dbałości o uzębienie. Mamy tak ogromną ofertę szczoteczek, past o różnych smakach i właściwościach, płynów do płukania jamy ustnej, że jej higiena jest naprawdę przyjemna i oczywista. Myślę, że dobre owoce daje też wieloletnia kampania uświadamiająca. Nie wyobrażam sobie, aby dziś ktokolwiek kładł się spać z nieumytymi zębami bez poczucia, że czegoś nie dopilnował.

Dlaczego próchnica jest tak niebezpieczną chorobą?

Ponieważ oprócz tego, że niszczy zęby, powoduje też całą masę innych chorób. Próchnica to choroba bakteryjna, atakująca twarde tkanki zębów. Jej podstawową przyczyną jest rozkładający się pokarm, na którym bakterie występujące w jamie ustnej, głównie streptokoki, zaczynają się namnażać – a więc tu niestety kłania się brak higieny. Początkowo kolonia bakterii niszczy sam ząb. Widzimy wtedy czarną lub ciemnobrązową plamkę, możemy czuć nieprzyjemny zapach. Jednak gdy nie zadziałamy w porę i bakterii jest coraz więcej, zaczynają one atakować tkanki otaczające zęby, w tym dziąsła, a z biegiem czasu stają się zagrożeniem dla całego organizmu. Wraz z krwią dostają się do odległych części ciała i mogą wywołać stan zapalny w rozmaitych miejscach, np. w obrębie płuc, stawów, nerwu wzrokowego, nerek czy wsierdzia. Im bardziej osłabiony jest dany organ, np. z powodu innego schorzenia, tym bardziej prawdopodobne, że wyrzut bakterii próchnicy znajdzie w nim pożywkę.

Dlatego, podobnie jak w przypadku przyzębicy, kiedy tylko mamy podejrzenie, że na zębie pojawiła się próchnica, warto jak najszybciej umówić się na wizytę u dentysty. Małą dziurkę zaleczymy szybko i niebezpieczeństwo zniknie. Gorzej, że próchnica może rozwijać się także w przestrzeniach między ciasno rosnącymi zębami, a tam nie tak łatwo ją dostrzec. Jeśli jednak robimy regularnie przegląd profilaktyczny, możemy być spokojni, że stomatolog w porę zauważy problem.

Jak często należy wykonywać przegląd kontrolny?

Co pół roku byłoby optymalnie. Seniorzy czasami zaniedbują go, bo wydaje im się, że próchnica to głównie choroba dzieci jedzących słodycze. Tymczasem pamiętajmy, że organizm w tym wieku jest już nieco słabszy, więc i tkanki są bardziej podatne na działanie bakterii.

Wizytę u dentysty nadal też odkładamy ze strachu przed bólem. Niepotrzebnie, bo w naszych czasach bólu praktycznie nie czuć podczas leczenia stomatologicznego. Mamy tak wiele rodzajów znieczuleń, że możemy dobierać je odpowiednio do stanu zdrowia pacjenta. Jeśli ktoś się obawia, że znieczulenie mu zaszkodzi, niech po prostu poinformuje lekarza o swoich dolegliwościach, a ten na pewno coś zaradzi. Miewamy także pacjentów, którzy nie życzą sobie znieczulenia, i stosujemy się do ich woli.

Często seniorzy mają założone przed laty mosty lub korony i boją się ich ruszać. Czy warto je zmieniać?

To zależy, czy coś się dzieje pod zębem, w korzeniu, na dziąśle. Jeżeli nie, to nie ma powodu, żeby zmieniać starą koronę. Chyba że ktoś chciałby mieć nowszą, jaśniejszą, bardziej estetyczną. Jeśli jednak stomatolog zauważy zmiany lub pacjent sam czuje ból, trzeba sprawdzić, co jest przyczyną. Na to pytanie odpowie nam zdjęcie rentgenowskie.

Nadchodzi w końcu moment, że zęba nie da się uratować i zostaje przerwa w uzębieniu. Co wtedy?

Jeśli chodzi o nieliczne ubytki, to zwykle uzupełniamy je, korzystając z mostów, koron lub implantów, czyli stałych uzupełnień protetycznych. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje niestety pojedynczych przypadków. Refundacja przysługuje natomiast uzupełnieniom protetycznym, jeżeli pacjent ma ubytek powyżej pięciu zębów w jednej szczęce. Wówczas trzeba już zastosować protezy. Są one o tyle dobre, że po jedzeniu łatwo je wyjąć, wyszczotkować i nie ma kłopotu z zaleganiem resztek pokarmu, które, jak już wiemy, prowadzi do chorób dziąseł.

 

Kolor protezy dobieramy do zębów pacjenta, a formę ubytku możemy trochę zmodyfikować w stosunku do tego, jak wyglądał brakujący ząb, więc efekty mogą być takie, że uzębienie pacjenta wygląda lepiej niż przed usunięciem zębów. To właśnie ten słynny amerykański uśmiech. Muszę zdradzić, że pacjenci w starszym wieku proszą często o protezy sporo jaśniejsze niż ich naturalne zęby. Czasem prowadzimy wtedy dyskusje, bo o ile proteza kompletna, w stylu niemieckiego emeryta, może się podobać, o tyle różnice w kolorze między protezą częściową a naturalnym uzębieniem dają mało estetyczny, za to zabawny efekt. Ale to wszystko pokazuje tylko, jak duży mamy dziś wybór.

A jak wybrać samą protezę?

Zaufać lekarzowi. Lekarz weźmie pod uwagę różne czynniki, głównie rodzaj braków w uzębieniu: jak one się układają, które zęby pozostały, czy są stabilne i co można na nich oprzeć. Ważne, że żadna proteza nie wymaga usuwania zdrowych zębów. Najpierw należy przeleczyć zęby własne, a potem dobieramy to, co je uzupełni. Przy ubytkach częściowych stosujemy tzw. protezy szkieletowe, a jeśli nie ma już czego ratować, odtwarzamy cały łuk. NFZ refunduje protezy akrylowe. To dobry materiał, jedynym mankamentem jest to, że trzeba uważać, aby proteza nie upadła na podłogę, bo może się złamać. Nie ma tego kłopotu z materiałem, który nazywa się akron – producenci zapewniają, że wykonane z niego protezy są niełamliwe. Są jeszcze protezy elastyczne, dosyć kosztowne, ale polecane dla osób z alergią na metale, bo nie wymagają użycia metalowych elementów.

Jakie są ceny protez?

Akrylowe refunduje NFZ. Poza refundacją można je wykonać za 750–1000 zł. Akronowe to koszt ok. 1500 zł za jeden łuk – oczywiście ceny znacznie się różnią w zależności od gabinetu. Na cenę wpływa też liczba uzupełnianych zębów. Proteza elastyczna może kosztować nawet 5000 zł.

Innymi słowy, proteza, poza tą elastyczną, nie jest dziś już luksusem i każdy senior może sobie na nią pozwolić, biorąc pod uwagę dofinansowanie NFZ.

Tak myślę. Dlatego właśnie bezzębni staruszkowie zniknęli z ulic. Co więcej, nie obserwuję ostatnio większych kolejek do wykonania protezy, także tej refundowanej przez NFZ. Pacjenci są obsługiwani praktycznie na bieżąco. Sprawdzamy tylko ich dane w systemie informatycznym – bo pamiętajmy, że stomatolog to najłatwiej dostępny lekarz specjalista. Nie trzeba mieć do niego skierowania, nie obowiązuje rejonizacja, wiele gabinetów ma podpisane umowy z NFZ i nawet jeśli trzeba poczekać na refundowaną wizytę, terminy są całkiem rozsądne.

Ale wróćmy do protez. Na koszt NFZ można wykonać jedną protezę raz na pięć lat. Trzeba zgłosić się do lekarza z numerem PESEL. Zaczynamy od sprawdzenia stanu zębów i zaleczenia ubytków. Potem pobierane są miary i wyciski. Wykonanie samej protezy zajmuje ok. dwóch tygodni, potem może zajść konieczność dopasowania, ale wszystko razem nie trwa zwykle dłużej niż dwa miesiące.

Dostajemy protezę do domu. Jak należy o nią dbać?

Protezę nosi się w ustach od rana do wieczora, wkrótce można się do tego przyzwyczaić. Najlepiej płukać protezę po każdym posiłku, w ciągu dnia wystarczy ciepłą wodą, więc można to zrobić także w pracy lub będąc poza domem. Dobrze jest także przepłukać usta przed ponownym założeniem protezy – można użyć w tym celu płynu, ale i zwykłej wody. Ważne, aby pod protezą nie zebrały się resztki jedzenia. Wieczorem myjemy ją ciepłą wodą i pastą do zębów. Niektórzy protetycy rekomendują wyjmowanie protezy na noc. Przyznam się, że nie bardzo sobie wyobrażam elegancką panią, która odkłada protezę częściową przed pójściem do łóżka. Jeśli wieczorem bardzo dokładnie umyjemy i zęby, i protezę, a potem będziemy już tylko pić wodę, to spokojnie można w protezie spać.

Reklamuje się całe mnóstwo preparatów, klejów i tabletek do protez. Które z tych specyfików są naprawdę potrzebne?

Po wyjęciu trzeba protezę przede wszystkim oczyścić miękką szczoteczką, może to być specjalna szczoteczka do protez, i zwyczajną pastą do zębów. Tabletki do czyszczenia wydzielają małe pęcherzyki, które docierają w drobniejsze zakamarki protezy, mają też działanie dezynfekujące, więc warto się w nie zaopatrzyć. Co do częstotliwości używania – trzeba przeczytać zalecenia producenta, bo na rynku są dostępne różne preparaty. Natomiast kleje polecam osobom, które mają złe warunki do utrzymania protezy, np. nie ma tzw. guzów szczękowych. Wówczas klej jest pomocny, ale jeśli proteza jest dobrze dopasowana i nie czujemy takiej potrzeby – nie musimy go używać. Znam osoby, które stosują klej do protez tylko wtedy, gdy wybierają się np. na przyjęcie i chcą być pewne, że będą mogły do woli korzystać z rozkoszy stołu.