Jak żyć po zawale i nie doprowadzić do kolejnego?

Jak uniknąć kolejnego zawału serca? Przestrzegać zaleceń lekarza, nie zaniedbywać siebie i pamiętać, że leczenie choroby nie kończy się w gabinecie lekarskim czy szpitalu – radzi kardiolog, dr n. med. Łukasz Tekieli.

Mój dziadek tuż po wypisie ze szpitala zamarzył o kawałku kiełbaski podsmażonym na cebulce. Po zawale serca! Czy mógł sobie na to pozwolić?

Myślę, że od czasu do czasu można zjeść ulubioną kiełbasę, pod warunkiem że nie będzie to często i w dużych ilościach. Taka dieta na pewno nie przyczyni się do poprawy stanu zdrowia. Generalnie należałoby ograniczyć ilość spożywanych tłuszczów zwierzęcych, jeść więcej warzyw i owoców. Uważajmy też, by nie przesadzać ze słodyczami.

Pacjent-palacz po zawale powinien zapomnieć o nałogu?

Zdecydowanie tak. Wszystkie dane medyczne pokazują, że palenie tytoniu zwiększa ryzyko zawału serca, ale i innych chorób, np. udaru mózgu czy nowotworów. Rezygnujemy z papierosa bezdyskusyjnie.

Co pan powie pacjentowi, który chwali się, że codziennie do obiadu pozwala sobie na kieliszek wina?

Prawda jest taka, że niektóre rodzaje alkoholu w niewielkich ilościach działają wręcz ochronnie i mogą zmniejszać ryzyko zawału serca, np. czerwone wino. Należy jednak pamiętać, że regularne spożywanie alkoholu może wpędzić pacjenta w chorobę alkoholową. Dlatego nie zachęcamy, ale i nie zabraniamy spożywania alkoholu w niewielkich ilościach.

Wódka, koniak?

Raczej nie polecam, podwyższają ciśnienie tętnicze krwi.

Czy można powiedzieć, że po zawale człowiek przeżywa szok, że życie wywróciło się do góry nogami?

Oczywiście, zawał to ciężka choroba. Często pojawia się niespodziewanie, pacjent ma wrażenie, że do tej pory był zupełnie zdrowy i ot coś nagle się stało! Nic bardziej mylnego. Pacjent musi zrozumieć, dlaczego rozwinął się u niego zawał serca. To moje zadanie wytłumaczyć mu, na czym polega ta choroba i jak z nią żyć, by uniknąć kolejnego zawału.

Jest to ważne, bo zawał nie bierze się znikąd i nigdzie nie znika?

Ma pani rację. Często pacjenci myślą, że po wyjściu ze szpitala są już zdrowi, że ich proces leczenia się zakończył. Nie mają dolegliwości, więc wracają do wcześniejszego trybu życia i bagatelizują zalecenia lekarskie. Tymczasem miażdżyca, która doprowadziła do zawału, nadal jest w organizmie, ona nigdzie nie zniknęła i, co najważniejsze, już nigdy nie zniknie. To choroba przewlekła, a zatem trzeba z nią toczyć nieustającą walkę. I w tym momencie ważna jest moja rola – lekarza. To ja muszę wytłumaczyć choremu, że do zawału doszło m.in. dlatego, że pacjent nie leczył nadciśnienia, że miał podwyższony poziom cholesterolu, palił papierosy. Uświadomienie choremu, na czym polega jego choroba i jakie są jej przyczyny, jest pierwszym krokiem do tego, by przestrzegał moich zaleceń.

Drugi krok to wyjaśnienie, co i jak należy zmienić w swoim życiu, by zapobiec kolejnemu zawałowi. Pacjent nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że musi wprowadzić pewne modyfikacje, bo one zmniejszą ryzyko zawału i wydłużą mu życie. Podsumowując: pierwszy zawał predysponuje nas do drugiego. Jeśli nie usuniemy czynników, które zwiększają ryzyko dalszego rozwoju miażdżycy, jesteśmy w grupie wysokiego ryzyka powtórnego zawału serca. Dlatego wydaje mi się, że spokojna rozmowa z pacjentem, uświadomienie mu przyczyn choroby, wyjaśnienie, dlaczego regularne stosowanie leków jest konieczne, pozwoli na uzyskanie efektywnej współpracy z pacjentem.

Ale leki to nie wszystko?

Przede wszystkim po zawale musimy zmienić tryb życia. Choć jest to trudne.

Dlaczego?

Powinniśmy regularnie – a to oznacza: codziennie – się ruszać. Nieistotny jest rodzaj aktywności, najważniejsze, żeby pacjent się aktywizował i fundował sobie co dnia umiarkowany wysiłek, trwający co najmniej 30 minut. Ruch to lek! Powtórzę: generalna zasada dla pacjentów po zawale mówi, że pacjent musi wykonywać ćwiczenia codziennie! Jest to trudne zwłaszcza dla tych, którzy do tej pory albo kompletnie nie podejmowali regularnej aktywności fizycznej, albo nie mieli ochoty lub nie wiedzieli, że jest to istotne w życiu.

Spokojny, powolny spacer to aktywny tryb życia? A czy maratończycy mogą wrócić na 40-kilometrową trasę? Jak znaleźć złoty środek?

Wysiłek musi być umiarkowany. Aktywność fizyczna taka jak chodzenie, narty, pływanie, gra w tenisa jest jak najbardziej zalecana. Podnoszenie ciężarów, wyciskanie na siłowni kolejnych kilogramów i intensywne ćwiczenia, gdy brakuje tchu – tego radzę raczej unikać. Wszystko też zależy od tego, jak bardzo rozległy był zawał. Im mniejszy, tym na więcej możemy sobie pozwolić. Lekarz indywidualnie ustala te kwestie z pacjentem.


Zawał to ciężka choroba. Często pojawia się niespodziewanie, pacjent ma wrażenie, że do tej pory był zupełnie zdrowy i ot coś nagle się stało! Nic bardziej mylnego. Pacjent musi zrozumieć, dlaczego rozwinął się u niego zawał serca. To moje zadanie wytłumaczyć mu, na czym polega ta choroba i jak z nią żyć, by uniknąć kolejnego zawału.


Jak ruch wpływa na organizm? Dlaczego jest tak samo ważny jak leki?

Działa wielokierunkowo: spowalnia rozwój miażdżycy, która spowodowała zawał, zmniejsza poziom cholesterolu, obniża ciśnienie i wreszcie poprawia nastrój.

Jakie błędy najczęściej popełniają pacjenci?

To w głównej mierze problem, który jest tematem naszej rozmowy: przestrzeganie zaleceń lekarskich. Statystyki mówią nawet o 50–70% pacjentów, którzy nie stosują leków regularnie, samowolnie modyfikują ich dawki albo całkiem z nich rezygnują. Dotyczy to zwłaszcza młodszych ludzi. Muszę powiedzieć, że starsi pacjenci są bardziej zdyscyplinowani. Zauważyłem, że wystarczy wytłumaczyć wszystko w spokojnej atmosferze i seniorzy bardzo odpowiedzialnie traktują zmiany. Nie jest to dla nich łatwe, ale mają motywację, żeby zmienić życie. Wiedzą, że zmiany są niezbędne, bo prowadzą do wydłużenia życia. Zdecydowanie trudniej motywować pacjenta, u którego po zawale rozwija się depresja – bo tak też się zdarza. Trzeba się liczyć z tym, że nieleczona depresja skazuje na niepowodzenie współpracy lekarza z pacjentem i może zwiększyć ryzyko kolejnego zawału. Dlatego ważna jest szybka diagnoza i przekazanie pacjenta pod opiekę specjalisty.

I w tej sytuacji szczególna jest rola rodziny?

Wydaje mi się oczywiste, że krewni, bliscy muszą wspierać osobę po zawale, i to na każdym etapie: przy farmakoterapii, dbać o systematyczne wizyty kontrolne u lekarza, pomagać w doborze diety i odpowiednich form aktywności. Takie wsparcie jest niezbędne szczególnie dla osób starszych.

Dzieci przychodzą ze swoimi starszymi rodzicami na konsultacje?

Bardzo często starsi pacjenci przychodzą na wizyty z kimś z rodziny. Widać, że są zaangażowani, zapisują uwagi, które przekazuję pacjentowi. To pozytywne doświadczenie, wtedy jestem pewny, że zalecenia będą przestrzegane. Nie wolno tego wątku bagatelizować, bo jak wspomniałem, skala problemu jest ogromna. Trudno mówić o skuteczności leczenia, jeśli pacjent nie przyjmuje regularnie leków, nie ćwiczy, nie przestrzega diety.

Ma pan odpowiedź, dlaczego tak się dzieje?

Według mnie wynika to z braku zrozumienia choroby. Ponadto starsi pacjenci cierpiący na różne choroby przewlekłe otrzymują mnóstwo preparatów. Liczba leków, które codziennie muszą zażywać, może sięgać nawet 15 czy 17! Stosowanie takiej ilości preparatów wiąże się ze zmniejszeniem ich skuteczności z powodu interakcji, nie wspominając już o problemie systematycznego stosowania leków. W miarę możliwości liczbę leków trzeba ograniczyć do niezbędnego minimum. Niektóre preparaty stosowane w kardiologii w jednej tabletce zawierają dwa lub trzy leki. Zamiast pięciu pigułek możemy więc przyjmować tylko dwie.

Ale pacjent o tym nie wie, jeśli lekarz nie zweryfikuje listy leków pacjenta?

Dlatego tak ważna jest rozmowa. Pacjent powinien wspomnieć o wszystkich lekach, które stosuje, zadawać pytania itd. Chory człowiek nie tylko po to jest w gabinecie lekarskim, by dostał receptę na leki. Jest w gabinecie po to, by wspólnie z lekarzem ustalić strategię walki z chorobą. Musi być zaangażowany w swój proces leczenia.

Jak pan do tego motywuje?

Polecam m.in. samodzielne pomiary ciśnienia krwi, tętna, wagi. Wtedy kolejną konsultację prowadzę już na podstawie tych pomiarów. Pacjent rozumie, że bierze udział w procesie terapeutycznym i że to przede wszystkim w jego rękach jest szansa na uniknięcie kolejnego zawału.

Dobrze, ale tak zupełnie szczerze: kardiolog, który wie, jak należycie dbać o serce, w ogóle sobie nie pozwala na małe grzeszki typu plasterek boczku, kiełbasy?

[Śmiech] W celach edukacyjnych powinienem powiedzieć, że rzadko się to zdarza. Powiem szczerze, że lubię polską, tradycyjną kuchnię, w tym ciężkie i tłuste dania. Ale mam świadomość, że jak we wszystkim w życiu także w przypadku diety należy zachować złoty środek i równoważyć potrawy cięższe tymi lekkimi, bogatymi w warzywa i owoce.