Nie pali od dwóch lat i jej firanki wreszcie są białe. Kiedy paliła, firanki z pokoju telewizyjnego, w którym lubili siedzieć z mężem przy dymku, były pokryte ciemnym tłustawym nalotem. To samo w rogu ściany, a nawet na suficie – ciemna maź, którą rozcierało się przy myciu, a którą trudno było usunąć. – Jeśli takie coś jest na ścianie, to nie chcę nawet myśleć, co mamy w płucach – mówi pani Elżbieta. Paliła ponad 40 lat. – Zaczęłam wyjątkowo wcześnie, w podstawówce, ale tak to było w moim pokoleniu – wspomina. – Miałam 13–14 lat i mieszkaliśmy z rodzicami w Niedźwiedziu koło Słomnik. W ciepłe dni pasaliśmy krowy i wtedy właśnie podpalanie było w modzie. Jak ktoś palił, znaczyło, że był modny, nowoczesny, no i już dorosły. Więc starsi sięgali po papierosy, żeby zaimponować młodszym, a młodsi – żeby starsi widzieli, że nie są gorsi. I tak się to głupio nakręcało. Ale przed rodzicami wszystko ukrywaliśmy. Ja byłam już dorosła, miałam męża i pierwsze dziecko, choć ciągle nie przyznawałam się rodzicom, że palę. Dopiero po trzydziestce odważyłam się zapalić papierosa w ich towarzystwie. Ale wtedy byłam już nałogowym palaczem, a paczka dziennie stawała się normą. Według statystyk aż 9 mln Polaków nałogowo pali papierosy. Moda na palenie rozpowszechniła się w naszym kraju w latach powojennych. Na początku lat 80. XX w. palaczami było prawie 15 mln Polaków. Wśród osób w wieku 20–29 lat paliło aż 80% mężczyzn i 50% kobiet. Na skutki nie trzeba było długo czekać. – Dym tytoniowy zawiera mieszaninę blisko 4000 różnych związków chemicznych – tłumaczy prof. dr hab. Witold Zatoński, kierownik Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, autor książki Jak rzucić palenie. – Ponad 40 z nich ma działanie rakotwórcze, a inne również działanie kardiotoksyczne i pneumotoksyczne, czyli zatruwają serce, płuca i układ oddechowy. Jednak palenie tytoniu wpływa właściwie na wszystkie procesy biologiczne, na wszystkie narządy, które znajdują się w organizmie. Nawet bierne palenie wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób układu oddechowego, m.in. astmy, zapalenia płuc, oskrzeli czy przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP). Badania wykazują, że rak płuc to choroba dotykająca prawie wyłącznie palaczy, także biernych. Częściej występują u nich również inne nowotwory: trzustki, nerki, przełyku, żołądka oraz narządów głowy i szyi. Wdychanie dymu tytoniowego zwiększa ponadto ryzyko wystąpienia dolegliwości układu krążenia, takich jak nadciśnienie tętnicze, miażdżyca, zawał serca i udar mózgu. Badania dowodzą, że czynni palacze żyją przeciętnie o 10–15 lat krócej niż osoby niepalące, ponieważ palenie papierosów przyczynia się do poważnych, złożonych chorób i zaostrzenia praktycznie każdej infekcji, z jaką musi walczyć organizm. Dlaczego zatem wciąż jest tak wielu palaczy wśród nas? Po pierwsze dlatego, że choć palenie nie jest już modne, wciąż jest akceptowane społecznie. Palacz, w przeciwieństwie do narkomana czy alkoholika, nie traci panowania nad własnym życiem, nie stwarza piekła swojej rodzinie. Za to codziennie i dobrowolnie aplikuje sobie i najbliższym truciznę. Uświadomienie sobie tego faktu jest pierwszym krokiem do sukcesu. Możemy też użyć innego silnego motywatora. – Kiedy dekadę temu rzuciłam palenie po raz pierwszy, nie bez znaczenia był czynnik finansowy – przyznaje Elżbieta Powroźnik. – Po prostu brała mnie złość na myśl, że puszczam z dymem po 10 zł dziennie, czyli ponad 3600 zł w ciągu roku. Toż to wspaniałe wczasy, o których wciąż marzymy i na które trzeba ciułać miesiącami! I jeszcze by zostało. Żeby lepiej się zmotywować, postanowiłam nagradzać się co kilka niewypalonych paczek. Bo przecież po 4–5 dniach bez papierosa można już sobie pozwolić na fajną bluzkę. To dobra metoda, bo według neuropsychologów początkiem każdego uzależnienia jest przyjemność i satysfakcja, w wypadku palacza czerpana np. ze spędzenia spokojnej chwili z kawą i dymkiem w ręku. Łatwiej pozbawimy się jednej przyjemności, jeśli w nagrodę za przestrzeganie narzuconego rygoru pozwolimy sobie na drugą, nieszkodliwą dla organizmu. Mimo to pani Elżbiecie, jak ponad 90% osób rzucających palenie, nie udało się wówczas zupełnie zerwać z nałogiem. – Nie paliłam już dwa i pół roku, kiedy spadła na mnie wiadomość o dość niespodziewanej śmierci brata – wspomina. – Nie mogłam sobie znaleźć miejsca i poszłam zapalić, choć pierwszy papieros po tak długiej przerwie wcale mi nie smakował. Potem był kolejny – i silną wolę diabli wzięli. Tak mnie to przybiło, że choć wiele razy myślałam potem o rzuceniu palenia, nie zabierałam się za to, myśląc: i tak przy jakiejś stresowej sytuacji sięgnę po papierosa i wszystko wróci. Pani Elżbiecie przyszła z pomocą… choroba. – Półtora roku temu, akurat na święta wielkanocne, miałam silną grypę – opowiada była palaczka. – Jeden antybiotyk, drugi, potem długo leczyłam się na żołądek i jakoś mnie od tych papierosów odrzuciło. Nie było to żadne bohaterskie postanowienie, po prostu tak wyszło i postanowiłam się tego trzymać. Nie palę od 7 kwietnia 2015 r. I chyba do nałogu nie wrócę, bo po kilku miesiącach przestałam czuć potrzebę papierosa, a nawet dym z cudzego peta zaczął mnie irytować i drażnić gardło. Ostatni z tych objawów jest często przytaczany przez byłych palaczy. Po kilku miesiącach bez papierosa wydolność układu oddechowego poprawia się na tyle, że ustępują kaszel i uczucie duszności. Ale zbawienne skutki rzucenia palenia poczujemy znacznie wcześniej. Już po 20 minutach od zgaszenia ostatniego papierosa poprawia się krążenie krwi, a wraz z nim stabilizuje się puls i ciśnienie krwi. Po kilku godzinach wszystkie komórki ciała są lepiej dotlenione, a w ciągu doby zmniejsza się ryzyko zawału serca. Po kolejnych kilkunastu godzinach – mniej więcej dwa dni od rzucenia palenia – stopniowo odzyskują sprawność przytępione zmysły węchu i smaku. Jedzenie zaczyna być prawdziwą przyjemnością, a przebywanie w towarzystwie osób, których ubrania i włosy przesiąknięte są papierosowym dymem, drażni. Po kilku dniach poprawia się skuteczność naturalnej ochrony płuc przed infekcjami dróg oddechowych i skutkami zanieczyszczenia. Dzieje się tak, gdyż palenie niszczy mikroskopijne włoski znajdujące się w płucach, których zadaniem jest usuwanie zanieczyszczeń i bakterii. Włoski szybko odrastają i zaczynają skutecznie pracować już po kilku dniach, jednak procesowi temu może towarzyszyć kaszel. Nie bójmy się – to znak, że włoski rozpoczynają swoją pracę, pomagając w pozbywaniu się toksyn, które osadziły się w płucach. W następnych dniach i tygodniach plusy wyzwolenia się z nałogu są coraz wyraźniejsze: znika zadyszka, poprawia się kondycja i… cera. Czujemy się i wyglądamy młodziej. Po sześciu miesiącach poprawie ulega działanie układu odpornościowego, dzięki czemu organizm szybciej zwalcza infekcje. Najważniejsze jednak, że po roku od pożegnania nałogu ryzyko choroby niedokrwiennej serca zmniejsza się aż o połowę, a po pięciu latach również o połowę spadnie zagrożenie rakiem płuca, jamy ustnej lub krtani. Po 15 latach bez papierosów zagrożenie rakiem płuca będzie podobne jak u osoby niepalącej. Teraz pozostaje już tylko wytrwanie w postanowieniu. – Wiem, że teraz dam radę – mówi pani Elżbieta, zerkając na swoje firanki. – Za dobrze się poczułam, żeby wracać do tego, co było. Męża gonię z papierosami na powietrze, więc też zaczął mniej palić, bo mu się wychodzić nie chce. Mam nadzieję, że w końcu go namówię, żeby także zerwał z nałogiem. Korzystałam z opracowań na stronach internetowych: www.poradnikzdrowie.pl, www.jakrzucicpalenie.pl Za dobrze się poczułam, żeby wracać do tego, co było. Męża gonię z papierosami na powietrze, więc też zaczął mniej palić, bo mu się wychodzić nie chce. Mam nadzieję, że w końcu go namówię, żeby także zerwał z nałogiem. Statystyki wg badania GATS (Global Adult Tobacco Survey Poland) Polska: Świat: Oni już nie palą:27% dorosłych Polaków pali papierosy
Przeciętny polski palacz puszcza z dymem 208 zł miesięcznie
70% palaczy chce rzucić nałóg
Pani Elżbieta rzuciła palenie po 40 latach z papierosem
Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy warto rzucać palenie w starszym wieku, powinien popatrzeć na firanki – uważa Elżbieta Powroźnik (lat 67), emerytowana naczelnik poczty.